widzieli ludzie, że jestem pobożną i że Bóg mię
nie odepchnął.
I skierowała się w stronę kościoła, ale przy
bramie czerwone buciki ukazały się przed nią ra-
zem z jej nogami, tańcząc bez wypoczynku. Za-
wstydziła się i przelękła i poszła znów w inną
stronę.
Tak upłynął cały tydzień. Karusia płakała
smuciła się bardzo. Ale w niedzielę pomyślała:
- Teraz już napewno nacierpiałam się do-
syć. Tyle łez wylałam! Bóg mi przebaczył, niech
to wszyscy widzą. — Lecz przed kościołem czer-
wone buciki tańczyły znowu. Kiedy je ujrzała,
zakryła oczy i uciekła prędko, bo poznała cięż-
kie swe winy.
Usiadła w ciemnym lesie i myślała nad sobą
długo, długo. Bóg i ludzie wyświadczyli jej tyle
dobrego, a ona czy spełniła chociaż jeden obowią-
zek? Co dobrego zrobiła w życiu? Co dobrego?
Przed wieczorem zapukała do plebanii i pro-
siła pokornie, aby ją przyjęto do służby. Obiecała
pracować pilnie i wytrwale, nie dla pieniędzy i nie
dla nagrody, lecz, żeby dach poczciwy mieć nad
głową i dobrych ludzi koło siebie.
Zlitowano się nad nią i wysłuchano jej prośby.
Służyła więc na plebanii, pracowała, modliła się
| rozmyślała nad sobą i swoją winą.
W niedzielę poszli wszyscy do kościoła, lecz
ona iść nie chciała. Ze łzami w oczach patrzyła
zą nimi zdaleka, a potem zamknęła się w swo:
je)
nic *
Serce
nów
nelo
s
zw
ln
nia
soki
i ro
prze
ow
ei
ir.
słą<
świ
a z)
7